Dlaczego biznesmen jest znakomity, ale już nie wybitny? Dlaczego możemy wyrządzić krzywdę, ale nie możemy wyrządzić zdrady? Dlaczego rolę tylko odgrywamy, a nie możemy jej pełnić? Dlaczego popularność się zyskuje, a nie odnosi, choć będący synonimem sukces można również odnieść? Kwestia tytułowej łączliwości jest jedną z najtrudniejszych w używaniu języka. Jest również największym wyzwaniem przy nauce języka, zwłaszcza obcego. Bywa też niekiedy problematyczna w pracy z autorami.
Te problemy z dogadaniem się z autorami wynikają właśnie z tego, że najtrudniej ten temat wytłumaczyć i wskazać konkretny argument przeciw danej wadliwej konstrukcji. Z łączliwością leksykalno-semantyczną tak bowiem po prostu jest – utrwaliło się w języku, że z jednymi wyrazami dane słowo się zgrywa, a z innymi nie, nawet jeśli te dwa wyrazy, z którymi chcemy je zestawić, są synonimami. By więc tę kwestię opanować, potrzeba ogromnej kultury języka, obycia z językiem, osłuchania się poprawnej polszczyzny. Z doświadczenia w pracy redakcyjnej powiedziałbym, że największy problem z kwestią owej łączliwości mają autorzy mieszkający od wielu lat za granicą. Tak się widocznie składa, że nie tylko jest się jej – łączliwości – najtrudniej nauczyć, ale chyba i najszybciej się ona zaciera.
Łączliwość ta – wyjaśnia trudność w jej przyswajaniu dr Agata Hącia (źródło wszystkich cytatów podaję na końcu tekstu) – „opiera się bowiem w dużej mierze nie na opanowaniu reguł, nie na nauczeniu się na pamięć podręcznika, lecz na wychwyceniu i uwewnętrznieniu czegoś, co moglibyśmy nazwać duchem języka, tradycją używania słów, ich konotacjami znaczeniowymi i kulturowymi (…)”.
Spróbujmy jednak krótko przybliżyć, czym w ogóle jest łączliwość leksykalno-semantyczna, by temat stał się bardziej zrozumiały.
Na początek rzecz najbardziej podstawowa, czyli wyjaśnienie znaczeń wyrazów wchodzących w skład tego już w swoim brzmieniu skomplikowanego terminu. Leksyka to zasób słów danego języka; semantyka to nauka o znaczeniach. Jak możemy się domyślić, chodzi więc tutaj o kwestię połączeń słowno-znaczeniowych.
I faktycznie w tych związkach z innymi słowami, w których dany wyraz może występować, najważniejsze jest znaczenie. Ale nie tylko ono się liczy. Dr Hącia ładnie to ujmuje, pisząc tak:
Potocznie można powiedzieć, że wyrazy mają zdolność lubienia się z innymi słowami. Z niektórymi lubią się bardziej niż z innymi, z kolei innych nie znoszą. I te upodobania trzeba znać, by poprawnie – pod względem łączliwości – używać języka.
Mówimy o dwóch rodzajach łączliwości leksykalno-semantycznej. Pierwszy rodzaj to łączliwość systemowa, kategorialna. I ta generalnie nie rodzi problemów. Wiele wyrazów tworzy regularne połączenia z innymi i można je zestawić właściwie ze wszystkimi wyrazami, do których pasują pod względem znaczenia. Jest tak na przykład z przymiotnikiem ciepły. O wszystkim, co tylko jest ciepłe, można powiedzieć, że jest… ciepłe: ciepłe żelazko, ciepły obiad, ciepłe stopy, ciepły dotyk, ciepłe słowa etc.
Ale jest i drugi rodzaj łączliwości, którą nazywamy łączliwością normatywną. I tutaj właśnie zaczynają się schody. W tym przypadku bowiem musimy wymienić poszczególne słowa, poszczególne elementy jakiejś kategorii, by określić łączliwość jakiegoś wyrazu.
Na przykład czasownik wyrządzać – pisze dr Hącia – łączy się z rzeczownikami krzywda, szkoda, przykrość, zło (…), ale już nie z rzeczownikami strata czy zdrada, choć te są synonimami przywołanych wyrazów. Stratę natomiast się powoduje albo niesie. A przed stu laty można było też wyrządzać zdradę.
Ano właśnie! Stąd się łączliwość normatywna i ograniczenia w łączliwości części wyrazów biorą – ze zmian w języku. Konkretne powody są różne: zmienianie się normy językowej, ewolucja znaczeń wyrazów, kostnienie pewnych wyrażeń tak, że kiedyś powszechne, dziś pozostają obecne tylko w niektórych zwrotach.
Przywołam tylko jeden przykład z kilku opisywanych przez dr Hącię we wskazanym niżej artykule. Przykład ów dotyczy wyrażenia do rozpuku.
Dziś znaczy ono „bardzo intensywnie, bardzo mocno” i łączy się tylko z czasownikiem śmiać się. Tymczasem pochodzi przecież od rzeczownika rozpuk, który miał słownikowe znaczenie „pęknięcie”, a przecież pękać, pęknąć można było z wielu powodów. Dlatego też kiedyś i krzyczano do rozpuku, i – jak dziś – śmiano się. (…) Póki w użyciu był rozpuk, póty motywacja połączeń była czytelna i dało się tworzyć seryjne zwroty metaforyczne. Gdy rozpuk (…) zanikł, z serii połączeń utrwaliło się tylko jedno: śmiać się do rozpuku, które zyskało status frazeologizmu.
To właśnie kwestia łączliwości – mimo wszystko do pewnego stopnia enigmatyczna – sprawia, że niektóre zwroty w języku brzmią po prostu źle, coś nam w nich nie pasuje, choć czasem… po prostu nie umiemy powiedzieć, dlaczego.
– Paweł Pomianek
Źródło:
Agata Hącia, Czy poprawne jest wyrażenie wybitny biznesmen, art. [w:] Ucha, fochy, tarapaty, Warszawa (PWN) 2019, s. 274–277.
Tylko jeden drobiazg;) – mieszkający za granicą (nie *zagranicą).
Ma Pan rację. Dziękuję za tę uwagę. Poprawiłem w artykule.
Wydaje się, że według podanych wywodów za poprawne uchodzą tylko zestawienia wyrazów już znane. A przecież ktoś ich użył jako pierwszy. Czy popełnił błąd językowy?
„Człowiek nieprzemakalny” w kontekście nieprzyjmowania argumentów w dyskusji, czy to naruszenie zasad łączliwości leksykalno-semantycznej?
Trudno mi się zgodzić, że coś takiego wypływa z powyższego artykułu. Weźmy chociażby dwa cytaty:
1.
Jak widać, sprawa jest otwarta, można powiedzieć, że istnieją pewne stopnie dotyczące jakości poszczególnych sformułowań.
2.
W kontekście tego trudno mi zrozumieć zarzut, że „za poprawne uchodzą tylko zestawienia wyrazów już znane”. Tutaj jest mowa o tym, że w ogóle język jest kwestią otwartą i może zawierać nieskończenie wiele zestawień i sformułowań.
Niemniej, poruszył Pan tutaj ważny temat:
Odpowiedź na to pytanie musiałaby być dość złożona. Bo faktycznie niekiedy jest tak, że początkowo pewne sformułowania są rażące, z czasem stają się neutralne, a po dłuższym okresie trafiają do słowników, wypierają stare i stają się wzorcowymi. I wówczas rzeczywiście ktoś, kto użył ich jako pierwszy, popełnił błąd. Ale dziś błędne nie są. Zdarza się jednak, że do języka wchodzą nowości, nie mając na początku statusu błędu językowego. Często na takich zasadach wchodzą do języka zwroty z obcych języków czy regularnie utworzone neologizmy lub też powiedzenia, które po krótkim czasie zyskują status frazeologizmu. Istnieje wiele zasad, do których odwołują się językoznawcy, by ocenić jakość danego nowego zwrotu.
Nie wiem, czy miał Pan wcześniej okazję przeczytać drugi artykuł na ten temat, w którym wskazałem konkretne poprawki w łączliwości wyrazów: tutaj. Jak Pan zauważy, błędy w łączliwości dotyczą najczęściej utartych zwrotów, w których ktoś popełnia (bardziej lub mniej) ewidentny błąd.
Tutaj odwołałbym się do fragmentu z artykułu:
Nie widzę tutaj jakiegokolwiek kłopotu w kontekście łączliwości leksykalno-semantycznej. Powiedziałbym, że wyraz człowiek należy do tych, które mogą się lubić z baaardzo wieloma innymi słowami.
W najbliższych dniach odniosę się do pozostałych kwestii, poruszonych w korespondencji mailowej.
Nie jestem pewien czy sukces jest synonimem popularności.
W pewnym zakresie na pewno tak. Są oczywiście różne konteksty, w których te wyrazy nie są wzajemnie zastępowalne.
Czy „ordynarny strumień wody” w znaczeniu gruby strumień jest niepoprawnie? I jaki to rodzaj błędu językowego?
Strumień tu ma znaczenie wzorcowe. Ordynarny może oznaczać gruby.
Myślę, że coś nie tak jest z łączliwością? Albo gruby nie może być strumień i ze znaczeniem wtedy też ? Czy tu mamy błąd leksykalny, związany z łączliwością?
Oczywiście, to bardzo dobry przykład błędu językowego związanego z łączliwością. Strumień nie jest ani ordynarny, ani gruby – może być za to szeroki, wartki.
Strumień płynący przez łąkę rzeczywiście może być szeroki, ale nie może być gruby. A strumień wody z rury, węża strażackiego? Przymiotnika „szeroki” do nich się nie stosuje. Wartki oznacza szybki, a te strumienie mogą być i wartkie (raczej powiedziałbym „silne”) i (niesynonimiczne określenie w stosunku do wartkiego/silnego) – grube. Tak mi się wydaje. Mamy przecież frazeologizm „z grubej rury”. To jaki strumień wody płynie z grubej rury?
Czy istnieją darmowe korpusy języka polskiego, w których łączliwość można by sobie w razie wątpliwości sprawdzić?
Bardzo dobre pytanie! Niestety nie znam takich. Oczywiście jest korpus języka polskiego PWN, ale nikt nie daje gwarancji, że są to teksty wzorcowe. Sporo rzeczy można sobie sprawdzać w słownikach poprawnej polszczyzny, np. w wersjach elektronicznych.