Raz jeszcze ciekawostki zaczerpnąłem ze znakomitej, przystępnie napisanej książki Agaty Hąci Ucha, fochy, tarapaty (w nawiasach podaję odpowiednie numery stron).
1.
Czy wiesz, że…
wbrew mitom proszę w polszczyźnie nie zawsze jest wyrazem grzeczności – a czasami wręcz przeciwnie? Wyraz ten jest bogaty w znaczenia. Może wyrażać: że coś komuś dajemy, prośbę, rozkaz (Proszę to zrobić na jutro), polecenie (Proszę milczeć!), zaproszenie, wezwanie (Następny proszę!), zachętę (Proszę do tańca), zaskoczenie (Proszę! Proszę!) (s. 326–327). Często to, czy proszę jest w danym przypadku grzeczne, zależy od intonacji głosu.
2.
Czy wiesz, że…
jadę do miasta i jadę na miasto to dwa poprawne, ale znaczące coś innego określenia? Jadę do miasta powiemy wówczas, gdy jesteśmy poza jego obrębem i chcemy do niego wjechać. Jadę na miasto użyjemy, gdy jesteśmy w jego granicach, ale chcemy wybrać się, by korzystać z jego rozrywek – pójść do galerii, kina czy na spacer (s. 191).
3.
Czy wiesz, że…
wyrazy mężczyzna i żeńszczyzna (dziś już nieistniejący) były pierwotnie rzeczownikami kolektywnymi, zbiorowymi – tak jak do dziś młodzież czy szlachta? Oznaczały więc grono mężczyzn oraz kobiet, a jednocześnie były pozbawione gramatycznej formy liczby mnogiej. Wyraz mężczyzna liczbę mnogą zyskał dopiero po zmianie znaczenia na obecne (s. 283).
4.
Czy wiesz, że…
wyrazy kochać, rozkochać, pokochać i ukochać mają nieco inne znaczenia? Różnice znaczeniowe między tymi wyrazami dr Hącia demonstruje przy pomocy barwnego przykładu: „Dość często się zdarza, że ktoś kogoś rozkochuje. Dobrze byłoby, gdyby potem rozkochujący i rozkochiwany się kochali. Żeby tak się stało, muszą się oczywiście pokochać. A gdy już się pokochają i będą się kochać miłością wzniosłą i romantyczną albo codzienną, zwyczajną, niech się choć od czasu do czasu ukochają” (s. 263).
Oprac. Paweł Pomianek
Piszę na Berdyczów, jedziemy na Gibraltar ( w sensie, że na razie nie wiemy jeszcze dokładnie dokąd, ale w kierunku Gibraltaru, a dokładniejsze wytyczne dostaniemy później) to chyba jednak coś innego niż wypuścić się na balangę? Wygląda na to, że język polski nie jest aż tak jednoznaczny.
„Jechać na miasto” w znaczeniu przez Pana podanym ma w NKJP tylko jedną reprezentację, w dodatku z czatu (najmniejsza wiarygodność). PM-N nie notuje „jechania na” w tym znaczeniu („jadę na miasto” mogłoby u PM-N znaczyć „wrednie krytykuje miasto”. Mogłoby też oznaczać trasę kolejową, drogową czy inną). Ja, NKJP (poza ww. jednym przypadkiem) i Poradnia w podanym znaczeniu odnotowują tylko „idę na miasto”. Ponieważ „idę” oznacza „udaję się dokądś”, wyczerpuje to całość frazeologizmu, bo „jadę na miasto” jest tym samym, co „idę na miasto”. Takie „jechanie na” wygląda zatem na jakiś nieuprawniony zlepek. Czy poza p. Hącią ktoś jeszcze owo „jechanie na miasto” odnotował?
W NSPP mamy Iść na miasto wyjść poza dom, żeby coś załatwić; Iść do miasta spoza jego obrębu. Myślę, że dr Hącia zastosowała tutaj twardą analogię względem tych częściej używanych określeń. W języku potocznym z określeniem jadę na miasto spotykałem się często (a mieszkam właśnie na obrzeżach). Jest ono potrzebne wtedy, gdy ktoś ma faktycznie do centrum miasta na tyle daleko, że po prostu pójść na miasto sobie nie może, a jednocześnie znajduje się w obrębie jego granic – wtedy jedzie na miasto.
Czyli nikt nie udokumentował.
PS Raperzy (znalazłem w internecie teksty) stosuja to wyrażenie (jadę na miasto) w znaczeniu „jadę do miasta”, czyli kierunkowym.