Poniższy wpis unaocznia, że nie wszystko w języku jest jednoznaczne. Zwłaszcza w kwestiach dotyczących klasyfikacji często decyduje kontekst lub… po prostu opinie językoznawców są zróżnicowane. Jakiś czas temu napisała do nas p. Anna:
Mam problem z klasyfikacją wyrazów: mało i dużo. Czy są to przysłówki stopnia i miary, czy też może liczebniki nieokreślone? Różne źródła podają sprzeczne informacje – w dodatku bez jakiegokolwiek wyjaśnienia. Proszę o pomoc w wyjaśnieniu tej kwestii.
Szanowna Pani,
warto opracowując tę kwestię, powoływać się na różne źródła i pokazywać skomplikowanie problemu. Nie ma w takich kwestiach prostych rozwiązań. Językoznawcy mogą mieć odmienne zdania.
W Nowym słowniku poprawnej polszczyzny PWN znajdujemy taką informację:
Do liczebników należą też wyrazy, które nie podają dokładnej liczby przedmiotów, lecz tylko określają ją w sposób przybliżony, ogólnikowy, szacunkowy; są to liczebniki nieokreślone (dużo, kilkanaście, mało, moc, mnóstwo, niewiele, odrobinę, parę, trochę, wiele).
Ale również:
Znacznie rzadziej przysłówek jest określeniem przymiotnika, np. niezwykle wścibski, mało uprzejmy, dużo wyższy, rzeczownika, np. czytanie nocami, chodzenie boso, lub samego przysłówka, np. bardzo wesoło, wyjątkowo wcześnie, prawie niezauważalnie.
Myślę, że o klasyfikacji w danym przypadku decyduje również kontekst.
Łączę wyrazy szacunku
– Paweł Pomianek
Rzeczywiście o klasyfikacji wydaje się decydować kontekst. W sjp.pl czytam, że „co niemiara” to może być:
1. (zaimek liczebny nieokreślony) bardzo dużo, mnóstwo (np. „Przyjaciół miał co niemiara”);
2. (przysłówek) bardzo, w dużym stopniu (np. „Towarzystwo bawiło się dzisiaj co niemiara”).
Taka interpretacja mnie przekonuje.
To w końcu ,,mało” to liczebnik?
Za Jagodzińskim „mało” to:
zaimek liczebny nieokreślony – wg Milewskiego
przymiotnik – wg Saloniego
liczebnik – wg Wróbla.
Czyżby nikt nie kwalifikował tego słowa jako przysłówka? Brak fantazji w narodzie! Sprawę „fantazji” ratuje prof. Saloni swoim przymiotnikiem(?!).
Czyli – zgodnie z p. Pomiankowym akapitem wstępnym – nie ma „końca”.
Trochę odbiegam od tematu, ale mój odwieczny problem zawodowy to „wysoka czułość” vs „duża czułość”. Korektorzy poprawiają mi wysoką na dużą, ja poprawiam z powrotem 🙂 Tutaj akurat decydują zwyczaje w branży, nie poprawność językowa.
Pozdrawiam!
Ale jednak to się ostatecznie sprowadza do poprawności językowej :-). Jeśli jesteśmy przy takich tematach, to przed rokiem mój brat poprosił mnie o korektę swojej pracy licencjackiej z geodezji. I on tam używał terminu robota, co ja skrzętnie sugerowałem zamieniać na praca; bo przecież robota to takie potoczne. Okazało się, że robota to termin specjalistyczny, oficjalny, tak jak roboty drogowe na przykład. Gdyby zmienić na praca wprowadzilibyśmy jakieś niezrozumiałe zupełnie sformułowania. Więc jednak to kwestia poprawności językowej :-).
Ciekawe, co ci korektorzy zaproponowaliby w miejsce „wysokoczuły”. A czy „wysoka” w odniesieniu do czułości to nie kalka z języków obcych (przynajmniej z angielskiego „high” i rosyjskiego)?