Redagując książki, a szczególnie artykuły, często spotykam się z błędnym wprowadzaniem wypunktowań. Kiedy jest to robione niepoprawnie i jak to robić dobrze?
Na początek przykład błędnie wprowadzonego wypunktowania:
Zawsze możesz wpłynąć na większe zyski lub mniejszą stratę. Ale jest to możliwe tylko wtedy, gdy będziesz:
· miał odpowiednio wcześnie informację,
· potrafił ją zinterpretować,
· podejmiesz decyzję i stosowne działania.
Już na pierwszy rzut oka widzimy, że coś tu nie gra. Co konkretnie? Ostatni punkt wyliczenia nie pasuje do wprowadzenia. Wystarczy zestawić sobie te dwa fragmenty: Ale jest to możliwe tylko wtedy, gdy będziesz podejmiesz decyzję i stosowne działania.
To właśnie na tę kwestię zawsze warto zwrócić uwagę, gdy tworzymy wypunktowania: aby wszystkie punkty zaczynały się w taki sposób, by można je było naturalnie zestawić z wprowadzeniem.
W przypadku naszego przykładu z łatwością poprawiłem wypunktowanie, usuwając ostatni wyraz wprowadzenia i przenosząc go do dwóch pierwszych punktów wyliczenia.
Zawsze możesz wpłynąć na większe zyski lub mniejszą stratę. Ale jest to możliwe tylko wtedy, gdy:
· będziesz miał odpowiednio wcześnie informację,
· będziesz potrafił ją zinterpretować,
· podejmiesz decyzję i stosowne działania.
Okazuje się, że wówczas z trzecim elementem nie ma już problemu. Ale jest to możliwe tylko wtedy, gdy podejmiesz decyzję i stosowne działania – to poprawne i logicznie brzmiące zdanie.
Oczywiście nie zawsze poprawienie wypunktowania będzie takie proste, ale wtedy trzeba się trochę nagimnastykować i błąd jednak wyeliminować. Nie tak dawno trafiłem na sytuację, w której ostatni podpunkt w ogóle nie pasował do wprowadzenia. Po przemyśleniu stwierdziłem jednak, że właściwie nie dotyczy on już wypunktowania i można spokojnie stworzyć z niego osobny akapit – takie rozwiązanie zaproponowałem autorce. Opcje są różne – w każdym razie nie można zostawić wypunktowania, gdy poszczególnych elementów nie da się poprawnie zestawić z wprowadzeniem.
Polecam stosowanie tej bardzo prostej reguły: sczytuj wprowadzenie do wyliczenia z każdym jego kolejnym punktem i sprawdzaj, czy w każdym przypadku układają się one w logiczne zdania.
– Paweł Pomianek
W prezentowanym ostatecznym tekście jest jeszcze jeden „koszmarny” błąd. Czy naprawdę Pan, panie Pawle, go nie widzi?
Zawsze możesz wpłynąć na (…) mniejszą stratę?
Oczywiście nie o to chodzi. Proszę szukać dalej. Może żona pomoże?
Przed publikacją zastanawiałem się, czy puścić to z tym pierwszym zdaniem, ponieważ jest to taki slang branżowy – zdanie (całe) jest niestaranne. Stwierdziłem jednak, że bez tego zdania kontekst jest zbyt wąski. A nie będę już tego korygował, skoro w takiej formie poszło. Tutaj zresztą mowa o wypunktowaniu. A pod tym względem przykład jest bardzo klarowny. Stąd po Pańskim pierwszym komentarzu byłem przekonany, że to właśnie Pan kwestionuje.
Jeśli ma Pan merytoryczne uwagi, proszę o pisanie konkretne i życzliwe – staramy się też w tym względzie o zachowanie kultury języka. Kwestia życzliwości i wyrozumiałości jest przecież ważniejsza niż jakiekolwiek błędy językowe, czyż nie? Jeśli nie chce Pan pisać, o co Panu chodzi, to proszę nie trollować. Delikatnie chciałbym zasugerować, że robienie quizów to raczej domena gospodarzy serwisów 🙂
W każdym razie dziękuję Panu za wiele innych cennych uwag, a niekiedy i interesujących, skłaniających do poszukiwań i przemyśleń dyskusji. Życzę Panu więcej pokoju w sercu i mniej frustracji.
Ale się Pan ostry zrobił! Ja z kolei życzę Panu, panie Pawle, więcej luzu, poczucia humoru i dystansu do siebie.
Z drugiej strony nie przyszło mi do głowy, że Pan tego nie zobaczy od razu.
Stosowana bywa nauka (=mająca cel w praktyce), a nigdy ten przymiotnik (=stosowane) nie stanowi dookreślenia rzeczownika „działanie/-a”, bo doprowadziłoby to do pleonazmu.
Nie można też podjąć zastosowanych działań (konflikt czasu przyszłego z trybem dokonanym).
Można podjąć jedynie stosowne (=odpowiednie) działania.
Pierwszy Pana komentarz od dawna, który czytam jako życzliwy. Bardzo się nim cieszę; dziękuję za tę uwagę. Oczywiście zgadza się, tam jest błąd i to nie może zostać w tej formie. Ale błąd jest chyba bardziej prozaiczny i faktycznie fatalnie przeoczony. Zgodnie z myślą autora tam miały być stosowne działania, a nie stosowane. Łapię się za głowę, bo tyle razy to czytałem i za każdym razem przeoczyłem. Jaka szkoda, że Pan od razu nie napisał tego wprost. Z drugiej strony w tej sytuacji nie dziwię się Pańskiemu zdziwieniu, że nie widzę tak oczywistego błędu. Tylko że ja, czytając to dziesiątki razy, widziałem tam zawsze stosowne działania, bo tak miało być 😀
Nawet teraz, po Pańskim komentarzu, w pierwszej chwili myślałem, że Pan kwestionuje fragment Polecam stosowanie tej bardzo prostej reguły i dopiero wyszukując przez Ctrl+F, znalazłem, że wyraz stosowane faktycznie występuje w prezentowanym ostatecznym tekście – jak to Pan określił wyżej. W tej sytuacji nie pozostaje mi nic innego, jak posypać głowę popiołem. I szybciutko poprawić ten błąd w tekście, żeby nie mylić Czytelników.
A było skorzystać z mojej sugestii i dać tekst do przeczytania żonie 🙂 . Ona, jako osoba niepoddana autosugestii, zobaczyłaby to od razu, bo każdy człowiek ze średnim wykształceniem taki błąd widzi. Stąd też nie sądzę, by wśród czytelników Pańskiego bloga ktokolwiek został „zmylony”, czym Pan tak się martwi. Ja nie TYM bym się martwił. I tu uwaga [może Pan ją potraktować jako prezent świąteczny; wszak dziś Wigilia i odzywam się ludzkim głosem 😉 ]: Czy nie powinien Pan zrewidować swojej definicji życzliwości? Czy życzliwi są wazeliniarze, którzy chwalą w oczy, a za plecami śmieją się z potknięć, czy ci (jak ja), którzy wytykają merytoryczne błędy, dając Panu szansę na wzrost kwalifikacji? O tym, ilu jest jednych i drugich, świadczy cisza na tym forum; tylko ja jeden napisałem: „Król jest nagi”. Reszta nie czyta Pana wcale, lub naigrawa się za plecami.
Każdy uczy się na błędach, ale tylko wtedy, gdy zda sobie z nich sprawę.
Najzabawniejsze jest to, że i Żona czytała ten tekst jeszcze przed publikacją (praktycznie zawsze ją o to proszę, głównie po to, żeby powyłapywała powtórzenia i nieszczęśliwe sformułowania, które trudno dostrzec u siebie), i jeszcze jedna redaktorka przede mną (w tym wypadku chodzi mi o tekst, który przytaczałem; chyba że to ja gdzieś wbiłem tę błędną literkę przy redakcji mojego tekstu). Proszę zauważyć, że ten tekst wydaje się tak intuicyjny, że tego błędu się nie widzi. A z kolei gdy – jak Pan – się go zobaczy, to wydaje się, że to nie może być aż tak banalne i szuka się głębiej (a ja wiedziałem, że głębiej szukać nie trzeba, bo znałem kontekst).
Co do życzliwości nie chodzi mi o sam fakt zwracania uwagi na błędy. Śledząc komentarze na tym blogu, jak również dyskutując ze mną, dobrze Pan wie, że jestem zawsze gotowy na poprawki, szczególnie tam, gdzie błędy są tak oczywiste. I za ich wskazanie jestem wdzięczny. W końcu po to jest ten blog, by prezentować teksty staranne. Innym razem dyskutuję i staram się przedstawiać swój punkt widzenia, ale na wiele rzeczy otworzył mi Pan już oczy, szczególnie pod względem zróżnicowań regionalnych. Na poprawianiu tekstów polega też moja praca, więc trudno, bym tego nie cenił. Chodzi mi o ton, jaki zazwyczaj Pan przyjmuje. Tutaj na przykład, gdyby Pan mi napisał od razu, w czym tkwi problem, to po prostu bym to szybko poprawił i od razu podziękował. Przy czym, tak jak Panu pisałem: rozumiem, że błąd jest tak oczywisty, że można się dziwić, jak mogłem puścić tekst z czymś takim jako wzorcowy :-/ Z drugiej strony proszę się nie dziwić co do mojego przekonania, że chodzi o pierwsze zdanie, skoro sam miałem wątpliwość, czy skorzystać ze zdania tak problematycznego językowo jako przykładu. No cóż… w pewnym sensie wszystko dobrze się skończyło, bo mieliśmy okazję po raz pierwszy od dawna wymienić parę ciepłych zdań. A dla mnie nauczka, by jeszcze uważniej (nomen omen) sczytywać przed publikacją tekst niemal literka po literce. Pozdrawiam świątecznie!