Niektórzy sądzą, że płaz, o którym mowa w przywołanym frazeologizmie, to np. salamandra czy żaba, czyli jakiś przedstawiciel gromady zwierząt o tej nazwie. Nic bardziej mylnego, chodzi tu o wyraz mający całkiem inne znaczenie i generalnie nieużywany już dziś w polszczyźnie.
Frazeologizm ten oznacza, że komuś coś się upiekło, uszło na sucho – zasłużył na karę, ale go ominęła, bo albo jesteśmy pobłażliwi i odstępujemy od jej wymierzenia, albo komuś sprzyja szczęście i choć chcemy go ukarać, nie mamy takiej możliwości.
W swojej warstwie słownej nawiązuje do uderzenia bronią. Płaz to wyraz dawny oznaczający po prostu płaską, szeroką stronę broni siecznej (np. szabli czy miecza). Cios płazem nie był rzecz jasna tak brzemienny w skutkach jak cios ostrzem, który często niósł śmierć. Ktoś, kto otrzymał cios płazem – uchodził z życiem, mógł być co najwyżej nieco poobijany.
Co może uchodzić płazem? Krzywda zadana innemu, obraza, przekroczenie przepisów, kradzież lub inny rodzaj przestępstwa – wszystko to, co rodzi chęć wymierzenia komuś kary.
Wydaje się, że tego wyrażenia możemy poprawnie używać jeszcze w innej, podobnej sytuacji. W przypadku zachowań lekkomyślnych lub ryzykownych, niosących ze sobą prawdopodobne naturalne konsekwencje (nie może w tym przypadku być jednak mowy o karze), które jednak nie następują. Na przykład gdy ktoś nie ubierze się odpowiednio do pogody, zmarznie porządnie, ale się nie przeziębi; lub gdy przez nieuwagę omal nie pokopie go prąd – no ale jednak do porażenia nie dojdzie. W takiej sytuacji to, że coś uszło płazem, moglibyśmy oddać przy pomocy określenia: wyszedł bez szwanku.
– Paweł Pomianek
Źródło: Agata Hącia, Ucha, fochy, tarapaty, Warszawa (PWN) 2019, s. 285–286.
Zdjęcie: timur1970, Photoxpress.