W niedawno redagowanej książce trafiłem na takie oto piękne pod względem interpunkcyjnym zdanie:
Sprawdzona wiedza wymaga selekcji, przechowywania i aktualizowania, dokumentowania, i odpowiedniego systemu zarządzania.
Zdanie wyglądało właśnie tak i go nie poprawiałem, uznając, że interpunkcja jest perfekcyjna i zastosowana świadomie, a tym samym napisano dokładnie to, co autor chciał wyrazić.
Ze względu na potrzeby naszego tekstu rozważmy sobie jednak, jaki jest przekaz tego zdania za sprawą tej interpunkcji i co by się stało, gdyby skasować jeden przecinek. Na koniec uwaga na temat tego, czy warto w takie zdania w ogóle ingerować, zadając pytanie, co dokładnie autor chciał wyrazić, gdy ma się przekonanie, że prawdopodobnie zostało napisane poprawnie.
Co wyraża zdanie
Wedle zastosowanej interpunkcji dowiadujemy się, że sprawdzona wiedza wymaga:
- selekcji,
- przechowywania i aktualizowania (czyli dokumentowania – wtrącenie otoczone przecinkami),
- odpowiedniego systemu zarządzania.
Ciekawe jest tutaj to, że dokładnie tę samą interpunkcję należałoby zastosować, gdyby sprawdzona wiedza wymagała:
- selekcji,
- przechowywania,
- aktualizowania (czyli dokumentowania),
- odpowiedniego systemu zarządzania.
O tym, że zapewne autorowi chodziło o pierwsze znaczenie, wiemy z kontekstu, wnioskujemy również z tego, że struktura z podwójnym i w takiej konstrukcji byłaby dość niespodziewana i zbyt skomplikowana.
Skasujmy przecinek
A co by się stało, gdyby skasować przecinek przed słowami i odpowiedniego systemu zarządzania?
Sprawdzona wiedza wymaga selekcji, przechowywania i aktualizowania, dokumentowania i odpowiedniego systemu zarządzania.
Wtedy mamy kilka możliwości:
- Sprawdzona wiedza wymaga:
- selekcji,
- przechowywania i aktualizowania,
- dokumentowania,
- odpowiedniego systemu zarządzania.
- Sprawdzona wiedza wymaga:
- selekcji,
- przechowania i aktualizowania,
- dokumentowania i odpowiedniego systemu zarządzania.
Tę wersję odrzucamy, biorąc pod uwagę logikę, wiemy bowiem, że dokumentowanie i system zarządzania w tym zestawieniu nie są rzeczywistościami pokrewnymi.
- Sprawdzona wiedza wymaga:
- selekcji,
- przechowywania,
- aktualizowania,
- dokumentowania,
- odpowiedniego systemu zarządzania.
Ten drugi i trzeci przypadek to taka analogiczna konstrukcja do góry i doliny, morza i rzeki. Problem w tym, że tutaj nie ma paraleli między dokumentowaniem i odpowiednim zarządzaniem, co sprawia, że – po wcześniejszym już wykluczeniu 2. – także konstrukcja 3. wydaje się mało prawdopodobna.
I wreszcie wersja ostatnia:
- Sprawdzona wiedza wymaga:
- selekcji (tj. przechowywania i aktualizowania),
- dokumentowania,
- odpowiedniego systemu zarządzania.
Tę wersję raczej również wyklucza już sam kontekst, ale gdybym wiedział, że autor ma właśnie taki zamysł, zaproponowałbym – dla zlikwidowania dwuznaczności – wersję z otoczeniem przechowywania i aktualizowania półpauzami.
Jak się zachować
Na koniec odpowiedzmy na pytania postawione na początku. Czy autor jest zawsze świadomy, jak napisać to, co chce wyrazić? Odpowiedź wydaje się oczywista: Nie, nie zawsze. Trzeba jednak uwzględniać, że autorzy są różni. Trzymając się tematyki interpunkcyjnej, możemy stwierdzić, że niektórzy stawiają przecinki bardzo świadomie, a ich błędy interpunkcyjne mają raczej podobny charakter do zwykłej literówki. Są również autorzy, którzy stawiają przecinki tam, gdzie zrobiliby przerwę oddechową przy czytaniu (czasem między podmiotem a orzeczeniem), albo zupełnie byle jak. Poprawiając książkę lub artykuł, najczęściej jednak bardzo szybko zauważymy, z jakiego typu autorem mamy do czynienia.
Omawiane zdanie jest przykładem zdania skomplikowanego, które napisze raczej ktoś używający dojrzałych struktur językowych. Poza tym kontekst wskazywał, że znaczenie ma być właśnie takie, jak zostało to podane na początku. Czy więc warto ingerować i się upewniać? Nie ma jednej dobrej odpowiedzi. Jeśli takich zdań w książce jest dużo, wiadomo, że o wszystko nie spytamy. Mimo wszystko trudno w takich przypadkach mówić o stuprocentowej pewności, czy autor na pewno wyraził odpowiednio to, co wyrazić zamierzał. Dlatego też redaktor – właśnie np. poprzez rozpisanie znaczenia tej pierwszej konstrukcji (czy chodziło o trzy różne rzeczywistości, a dokumentowanie miało być dopowiedzeniem) – zawsze ma prawo w komentarzu na marginesie zapytać, czy autor zamierzał przekazać czytelnikowi to, co oznacza zapisane zdanie.
A jeśli ktoś z Czytelników nie ma dość, chętnie poczytam o jeszcze innych wariantach interpretacyjnych tego zdania, których nie uwzględniłem 🙂
– Paweł Pomianek
Hmmm… Pańskich interpretacji nie kupuję. Myśl autora wcale nie jest dla mnie oczywista. Na mój inżynierski rozum wypowiedź byłaby jaśniejsza, gdyby:
– zarządzanie było naczelne, tj. obejmowało (podsumowywało?) wszystkie inne działania;
– dokumentowanie (jako synonim przechowywania) zastąpiłoby je lub stanowiło wtrącenie wyjaśniające po przechowywaniu, a nie po parze przechowywanie+aktualizowanie;
– użyć nawiasu – poloniści go nie lubią, ale w tekstach naukowych cenię go sobie, bo wyraźniej zaznacza wtrącenia i uściślenia.
Gdybym ja chciał wyrazić tę treść, napisałbym to tak:
„Sprawdzona wiedza wymaga selekcji, przechowywania (dokumentowania) i aktualizowania, czyli odpowiedniego systemu zarządzania”.
Skąd pomysł, że dokumentowanie jest wyjaśnieniem (synonimem) lub uściśleniem czegokolwiek innego spośród rzeczowników w tym zdaniu, niż przechowywanie? O sens i logikę pytam, nie o interpunkcję, bo od formy wychodząc, może Pan udowadniać, że i w zdaniu:
„Sprawdzona wiedza wymaga selekcji, przechowywania i aktualizowania, grzybobrania, i odpowiedniego systemu zarządzania”
da się też doszukać sensu. 😉
Biedny byłby taki autor, gdyby trafił na Pana jako redaktora 🙂 Zwłaszcza że w pracach naukowych niekiedy większość zdań jest na granicy bełkotu naukowego 😉 a każda dziedzina ma osobliwy dla siebie język.
– napisałem. I przyznam, że nie przyszłoby mi do głowy polemizować w kwestii znaczenia danego zdania z pracy naukowej (czy popularnonaukowej), gdyby to nie był tekst, który znam o wiele szerzej.
A co do logiki. Przede wszystkim decydował tutaj szerszy kontekst. Dokumentowanie polega na tym, że coś się zachowuje (przechowuje), a cała baza jest aktualizowana. I to jest – z kontekstu i logiki – cały proces dokumentowania. Poszczególne te słowa w różnych kontekstach i różnych dziedzinach są na tyle samodzielne i mogłyby określać tak wiele różnych rzeczywistości, że pozwoliłem sobie na tę interpunkcyjną zabawę, co by było, gdyby.
Jeśli już zaś jesteśmy przy samym dokumentowaniu, to powiedziałbym, że jest to sporządzanie dokumentów z jakiegoś wydarzenia (relacjonowanie), nie zgadzam się więc z traktowaniem dokumentowania jako synonimu przechowywania. Dla mnie synonimem przechowywania byłoby archiwizowanie. Dokumentowanie jest zaś odpowiednikiem tych dwóch: zachowywanie + aktualizowanie. Lub czymś samodzielnym, kolejnym (gdyby taki był kontekst).
A co do samej problematyki interpunkcyjnej. Wiem, że Pan się nie zgadza przypisywaniu przecinkom tak szerokiej funkcji – nazwijmy to – znaczeniotwórczej 🙂 Tutaj jest między nami stale zróżnicowanie.
Jeśli się wyzwolimy z narzuconych nam biurokratycznych schematów, to dokumentowanie jest właśnie przechowywaniem czegoś (relacji z wydarzeń, dowodów materialnych) w postaci ogólnodostępnej i obiektywnej po to, by przetrwało ludzi i ich ulotną pamięć. Biurokraci rozumieją dokumentowanie wąsko, jako samą czynność szeroko rozumianego zapisu, ale jest oczywiste, że bez przechowania=archiwizacji dowodu materialnego nie ma dokumentowania.
A przypisywana mi niezgoda na znaczeniotwórczą funkcję przecinków, jest przekłamaniem. Ja po prostu uważam, że dla przejrzystości przekazywania myśli za pomocą tekstu warto uruchomić TEŻ inne znaki interpunkcyjne, a przede wszystkim użyć odpowiednich narzędzi stylistycznych. Niektórych wypowiedzeń nie warto ratować przecinkami; trzeba myśl wyrazić za pomocą innych słów bądź inaczej słowa zestawić, by była jasna. Bo to, że redaktor po polonistyce i z długoletnią praktyką coś z wypowiedzi zrozumie skutkiem takiego a nie innego ustawienia przecinka, to nie znaczy, że zrozumieją to i adresaci tekstu.
„Chodzi mi o to, aby język giętki
Powiedział wszystko, co pomyśli głowa;
[…]
Aby przeleciał wszystko ducha skrzydłem.
Strofa być winna taktem, nie wędzidłem.
[…]
Więc nie mieszajcie mi się tu harfiarze,
Którym dziś klaska tłum!”
A z tym się całkowicie zgadzam! Zresztą mam nadzieję, że i Pan to wie, znając wiele innych moich tekstów. Operowanie przecinkiem mało kiedy wystarczy. Zresztą już przykłady z tego tekstu pokazują, że za pomocą takiego samego zapisu (w kwestii przecinków) możemy wyrazić kilka różnych myśli. A tekst powinien być jednoznaczny. Tutaj za wystarczający dla klarowności myśli uznałem kontekst (nieznany czytelnikowi tego artykułu), a korzystając ze zdania, postanowiłem pokazać funkcję przecinka.
I przyznam, że nie przyszłoby mi do głowy polemizować w kwestii znaczenia danego zdania z pracy naukowej[…], gdyby to nie był autor i tekst, który znam o wiele szerzej.”.
Coś tu mi nie gra…
Tak, to klasyczny błąd opisany szerzej tutaj. Jak widać, i mnie może się przez nieuwagę zdarzyć. Wyrzuciłem autora, został tekst. Myślę, że fragment i tak jest zrozumiały.
🙂
„…w pracach naukowych niekiedy większość zdań jest na granicy bełkotu…”. Jednakże to nie jest przypadłość powszechna. Studiując (kiedyś nagminnie, teraz sporadycznie) publikacje naukowe z moich dziedzin, zauważyłem drastyczną różnicę w zrozumiałości językowej – granicę jakości wytyczała „żelazna kurtyna”. Oczywiście to te amerykańskie były i są proste i jasne. Dziś, przebijając się przez polskie publikacje językowe (dziedzina Panu bliższa, więc ciekaw jestem Pańskiego zdania) zauważam, że jeśli autorem jest profesor belwederski lub ktoś bez aspiracji naukowych (dwa bieguny!), sens jest zrozumiały; jeśli doktorant lub adiunkt – nie. Wygląda to tak, jakby średnia kadra naukowa chciała obezwładnić czytelnika swoją wiedzą, a co najmniej słownictwem, lub ukryć braki kompetencyjne w trudnych zdaniach. Niestety, przy współczesnych publikacjach anglojęzycznych UE (a więc urzędniczych) też mam problem. Ot, system…
W całej rozciągłości podzielam tę obserwację. Zapewne Pan wie, że ja pracuję najczęściej z autorami bardzo początkującymi. To dotyczy również prac naukowych. Nauczyłem się cieszyć choćby przejawami przejrzystości, logicznym układem treści itp. Akurat autor pracy, której zdanie wykorzystałem w tekście, wydawał się być świadomy tego, o czym pisze, co się ceni.