Za zgodą Autorki przedrukowujemy tekst Pani Łyżeczki na temat języka dziecięcego. Wpis pierwotnie ukazał się na Jej blogu. Blog Pani Łyżeczki gorąco polecamy naszym Czytelnikom.
Tubylec stoi przed schodami.
– Cininy! – woła zawzięcie.
I dodaje jeszcze długą wiązankę różnych określeń, których nie udało mi się jeszcze rozszyfrować. W każdym razie „cininy” to po prostu „dziewczyny”, a tubylec w ten czuły sposób woła siostry na obiad.
Tubylec biega z miseczką po kuchni.
– Zupkę! – prosi.
– Odaj! – dodaje bezpardonowo.
Dostaje zupkę i patrzy wyczekująco.
– Leleś! – żąda.
– Niepotrzebny ci widelec do zupki – tłumaczę. – Wystarczy łyżka.
– Yszka! – potwierdza tubylec.
Tubylec przyłapany na gorącym uczynku, ląduje za karę w kojcu
– Purzete, purzete – mówi z satysfakcją.
– Tak jest, grzebałeś przy moim komputerze – potwierdzam z gniewem.
– Purzete – cieszy się tubylec.
Do czasu aż zauważy, że naprawdę siedzi w kojcu. Wtedy już tylko głośno protestuje.
– Mięsko! – dopomina się tubylec. – Odaj!
– To nie jest mięsko – tłumaczę.
– Serek? – próbuje dalej tubylec.
– Nie, synku, to jest chleb.
– Chep! Chep!
– Czekaj, dam ci na talerzu.
– Talerzu – powtarza. A potem, dla wprawy, jeszcze kilka razy w różnych wersjach: – Talerzu, tarzelu, tarzelu, terzalu…
Tubylec chce wiedzieć, co się dzieje w domu.
– Psi? Tata psi?
– Nie synku, tata nie śpi. Tata jest w pracy.
– Cita?
– Nie czyta, pracuje.
– Psi!
Tubylec siedzi w krzesełku, gdy budzi się w nim dusza artysty.
– Koleke! – woła tonem nie znoszącym sprzeciwu.
– Chcesz kolorować? – upewniam się.
– Koleke – potwierdza. I jeszcze dodaje, na widok świeczki: – Paliś?
– Nie, nie zapalę – odmawiam.
– Nie paliś? – pyta zdziwiony.
Tubylec ubiera się na spacer. To znaczy, ja go ubieram, a on się rozbiera. Czapka kolejny raz ląduje na podłodze.
– Podnieś czapkę – mówię, nieco poirytowana.
– Szapke? – dziwi się tubylec, rozglądając się po podłodze. Wreszcie podnosi.
Próbuję zapiąć mu kurteczkę, ale on wciąż patrzy w dół. Nie chciałabym przyciąć mu szyi zamkiem.
– Podnieś głowę – proszę.
– Głowę? – dziwi się tubylec, rozglądając się po podłodze. Ale ona tym razem pusta.
Tubylec. Podłoga to jego królestwo, a ja jestem tylko zamorskim przybyszem, próbującym poznać tutejsze zwyczaje i język. Przyznaję z dumą, że robię postępy.
Pani Łyżeczka, http://panilyzeczka.manifo.com/blog-pani-lyzeczki
Zobacz też inny wpis Pani Łyżeczki na temat języka dziecięcego:
Sapakiki
Bardzo ciekawy wpis, zresztą jak i cały blog niczego sobie i bardzo dobrze według mnie że takie blogi pojawiają się w Internecie, może czasem uda się czegoś ciekawego z nich nauczyć 😉
Och, brakuje tu takich niepoprawnościowych wpisów… 😉
Łukaszu, toć przecież nie bronię Ci napisać ;-). A nawet zachęcam. No i kilka tego typu wpisów jednak już tutaj jest…
Piękne.