Ostatnio w kolejno redagowanych książkach dwojga różnych autorów natknąłem się na określenie, że bohaterowie „kiwali przecząco głową”.
Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, skąd się coś takiego bierze, czy może jest to jakaś naleciałość regionalna spotykana w jakimś dialekcie, czy też kalka z jakiegoś obcego języka. Widzę jednak, że na stronach books.google.pl jest trochę publikacji, w których bohaterowie „przecząco głowami kiwają”.
W Korpusie języka polskiego PWN znalazłem jedno takie użycie, z książki Stanisława Dygata Jezioro Bodeńskie. Oto ten fragment:
– Ach, pamiętnik – pokiwał głową ze zrozumieniem – pan sobie czyta, żeby wspominać i tęsknić.
Kiwam przecząco głową.
– Nie, wcale nie tęsknię.
Na marginesie warto zwrócić uwagę, jak niestarannie przytoczony został fragment. Łączniki zamiast półpauz to jeszcze pół biedy, gorzej, że źle zapisano nazwisko autora (Dydat). No i na to, że to kiwanie ze zrozumieniem, a zaraz potem „kiwanie przecząco” jest samo w sobie trochę słabe, abstrahując już od istoty tego wpisu.
W każdym razie na gruncie polszczyzny, jeśli komunikujemy ruchem głowy, że się z czymś nie zgadzamy, wykonując nią ruchy poziome w lewo – w prawo, to możemy powiedzieć, że:
– głową kręcimy,
– głową potrząsamy,
– zaprzeczamy ruchem głowy.
Kiwanie głową jest jednak zarezerwowane dla – nomen omen – potakiwania.
Bezsens tego „kiwania przecząco” jest i taki, że naruszamy regułę ekonomiczności języka – nie dość, że mówimy niejasno i nieestetycznie, to jeszcze bezzasadnie przedłużamy wypowiedzenie. Apeluję do redaktorów polskich książek, by to „kiwanie przecząco głową” na etapie adiustacji tekstu rugowali.
– Paweł Pomianek
Roztrząsanie nazw kierunków ruchów głowy przypomina mi (niegdysiejsze) dywagacje na temat stosowalności na/w/przy.
Jeśli chodzi o NKJP, to zawiera on dwa użycia przeczącego kiwania głową; drugie jest z Brzechwy „Gdy owoc dojrzewa”:
„Łobanow powali wstał i wycedził pogardliwie:
– Tchórz… Zresztą… Niech będzie… Zbiłem Aleksandrowa, bo na to zasłużył… Sam go zbiłem…
Spakował książki, po czym wyszedł z klasy.
Aleksandrow przecząco kiwał głową.
Drzazga usiadł na krześle i przez chwilę bębnił palcami po katedrze…”.
Co do „niechlujstwa” NKJP to myślę, że wynika to z automatycznego przenoszenia tekstu przez skomputeryzowany skaner. Dywizy zamiast myślników są typowe w całym korpusie, a i w innych znakach interpunkcyjnych zdarzają się błędy. Głównym zadaniem korpusu nie jest utrwalanie interpunkcji ani niuansów edycyjnych, dlatego zapewne nie przyłożono do tego wagi. Za nierzadkie literówki też winiłbym skaner.
Co do meritum, to kiwanie głową „w poprzek” (przechylanie prawo-lewo) nie jest „kręceniem”. „Kręcimy” przecząco lub wątpiąco, ale „kiwamy z boku na bok” wyrażając zdziwienie, dezaprobatę lub zaambarasowanie.
„Kiwanie góra-dół” jest oczywiście zarezerwowane dla aprobaty lub dania wspólnikowi znaku startu.
„Potrząsanie głową” moim zdaniem nie wyraża zaprzeczenia. Można potrząsać w celu oprzytomnienia, jak pies wychodzący z wody. Wtedy kierunek nie ma znaczenia, choć zwykle będzie to „kręcenie” poziome.
A jak Pan nazwie ruchy złożone z przechylania i obracania? 🙂
Tak na marginesie, to robotyka zna 6 stopni swobody w przestrzeni kartezjańskiej: trzy przesunięcia (prawo-lewo, góra-dół i przód-tył) oraz trzy obroty (względem osi pionowej, poziomej prawo-lewo i poziomej przód-tył).
Tak, właśnie tak rozumiem kiwanie głową z boku na bok. Ale, o ile kojarzę, takie ruchy głową nie mają swojego utrwalonego określenia w języku.
I naprawdę Pan myśli, że właśnie to chcą wyrazić autorzy, pisząc o kiwaniu przecząco? Czytając różne użycia tego określenia, stawiam tezę, że praktycznie zawsze jest to lapsus językowy. Określenie niepotrzebne, bo mamy lepsze, jaśniejsze, bardziej szczęśliwe. Jeśli chodzi o zachowanie, które Pan wskazuje, dla jasności życzyłbym sobie, by autor obrazował je opisowo.
Potrząsanie głową nie musi wyrażać przeczenia, ale może. Artykuł nie wyklucza, że można potrząsnąć głową również w takim sensie, jak Pan twierdzi. Przykłady użycia z korpusu wskazują nawet, że jest to często coś pomiędzy uprzytamnianiem sobie czegoś, a przeczeniem, ot, weźmy ten:
Albo te dwa przykłady, gdzie mamy już typowe przeczenie:
Ależ ja w pełni sekunduję Panu w tej krucjacie na rzecz uregulowania nazewnictwa gestów. I wcale nie myślę, że ruchy złożone nazywają jacyś autorzy „kiwaniem przeczącym”. To miało tylko żartobliwie zasygnalizować złożoność problemu (przypominam: 6 stopni swobody, a ile złożeń!).