Nieraz już na tej stronie pisałem, że warto przyglądać się dziecięcemu językowi, bo dzięki swojej świeżości pozwala on nieraz odkrywać (często na nowo) zależności i podobieństwa znaczeniowe pomiędzy różnymi wyrazami. Ostatnio miałem okazję przypomnieć sobie o tym, słuchając wypowiedzi mojego niespełna trzyletniego syna.
Otóż Piotruś zaczął używać dość dziwnych konstrukcji z wyrazem wcale, np.:
A cy to jest wcale moje.
A cy to tutaj powinno wcale lezeć?
Julka, cy ty chces wcale staldę [czyt. musztardę]?
Głowiłem się, skąd mogły mu się wziąć tego typu konstrukcje, skoro przecież wcale oznacza właśnie całkowity brak czegoś, aż wreszcie przyszło olśnienie: Piotruś wstawia wcale tam, gdzie należałoby powiedzieć w ogóle:
A czy to jest w ogóle moje?
Czy ty chcesz w ogóle musztardy?
Nowy słownik poprawnej polszczyzny – do którego odwołuję się tylko dla zachowania precyzji, bo przecież przedstawiam tutaj wiedzę znaną z codziennego używania języka – wyraźnie pokazuje, że wyraz w ogóle ma dwa znaczenia:
1. «ujmując rzecz w całości, podsumowując»: W ogóle to przyjęcie było udane.
2. «zupełnie, wcale»: W ogóle nie mamy o czym rozmawiać. W ogóle się nie wstydził.
U Piotra te znaczenia się – widać – zmieszały i zaczął podstawiać wcale wszędzie tam, gdzie mogłoby stać w ogóle, a nie tylko w tych miejscach, gdzie użyto by go w drugim znaczeniu.
Dodać tutaj należy, że oczywiście użycia w ogóle w kontekstach, które podałem, są potoczne i charakterystyczne dla codziennej polszczyzny mówionej, używanej w gronie rodzinnym czy wśród znajomych. W polszczyźnie starannej zamiast w ogóle lepiej byłoby użyć wyrazów naprawdę (A czy to jest naprawdę moje?) lub rzeczywiście albo na pewno (Czy ty rzeczywiście / na pewno chcesz musztardy?).
A wracając na koniec do Piotrusiowego języka, to absolutny hit już od wielu miesięcy stanowią skatelki – po polsku… skarpetki.
Paweł Pomianek
Moja trzyletnia córka również tworzy zaskakujące połączenia. Najbardziej rozbraja mnie konstrukcja zdania „Mówiłam, żebyś uważała”, które w jej wykonaniu brzmi „Mówiłam, żeby uważałaś”. Analogicznie tworzy kolejne. Jest przy tym wyjątkowo pocieszna.
Pojawił się też neologizm „gilgotny”, czyli taki, który powoduje łaskotki – ale nie tylko. Używa go także w stosunku do gryzących ubrań i ostrego keczupu.
Przekręcające sens słów dzieci są urocze 🙂 Sam widziałam jak przebiega to u mojej 3-letniej siostrzenicy i miała przy tym masę śmiechu. Swoją drogą dzieci w ogólnie nie boją się pomyłek – one je robią notorycznie bo język służy im do komunikacji a nie do pochwalenia się znajomością gramatyki. Może dlatego tak szybko się uczą.
Słowotwórstwo dzieci jest niesamowite. Miałem okazje przekonać się na przykładzie mojego syna 🙂 Z pozoru niezrozumiałe, wręcz zaprzeczające się sformułowania , okazywały się logicznie skonstruowaną całością. Wystarczyło poznać tok rozumowania 🙂
Otóż to! Mamy podobne doświadczenia :-).
Przepraszam, nie chcę wyjść na czepialską, ale zapytać muszę, coś mi tu nie gra – czy nie powinno być „użytoby”, zamiast „użyto by”? Być może się mylę, jednak ta druga wersja jakoś nieprzyjemnie rzuca mi się w oczy, wydaje się niepoprawna.
Co do dziecięcego języka – mam prawie trzyletniego siostrzeńca, który, zamiast „ptak”, mówi „tacha”. Oj, długo to było hitem w rodzinie, długo 😉
Bardzo dziękuję za komentarz. Tacha to rzeczywiście bardzo ciekawe określenie – brzmi niczym z jakiegoś języka indiańskiego ;-).
A pisownia jednak rozdzielna. Odsyłam do artykułu Pisownia łączna i rozdzielna cząstek -by, -bym, -byś – warto uporządkować wiedzę w tym zakresie :-).