W polszczyźnie podaje się najczęściej trzy przypadki, w których przed i trzeba postawić przecinek. Szczegółowe omówienie tego tematu nasi Czytelnicy znajdą tutaj.
Nie ulega wątpliwości, że najwięcej problemów rodzi przypadek najczęściej definiowany mniej więcej tak: „Jeśli człon wprowadzony przez spójnik i ma charakter dopowiedzenia”. Taka sytuacja zawsze bowiem może rodzić pewne wątpliwości – czy rzeczywiście coś jest konstrukcyjnie dopowiedzeniem. Ale jest jeszcze jedna sytuacja, pokrewna tej wskazanej, w której przed i wolno postawić przecinek.
Na przykład ciekawego zdania natrafiłem ostatnio, czytając synowi Obrazkową encyklopedię dla dzieci. Sport. Oto grafika z podkreślonym na czerwono interesującym nas fragmentem.
Czytając ten wyimek, wielu czytelników pogrąży się w zadumie. Jak to? Nie można się po nich (tych kortach) ślizgać i – w domyśle – nie można łatwo poranić kolana? Trochę tak, jakby gracze nie lubili tych kortów, bo ich hobby jest ranienie kolan (czy raczej jednego kolana), a tutaj – jak na złość! – tych kolan poranić nie sposób.
Widzimy, że to i nie jest takim zwykłym i, które łączy fragmenty równorzędne. Jest to tzw. i wynikowe. W małym Słowniku interpunkcyjny PWN Podrackiego i Gałązki (Warszawa 2002, s. 18) czytamy:
Przed i „wynikowym”, czyli równoznacznym z toteż, więc możemy postawić przecinek.
Potwierdzenie tej zasady znajdujemy również w Zasadach pisowni polskiej i interpunkcji ze słownikiem ortograficznym Jodłowskiego i Taszyckiego (wydanie dwudzieste drugie, Wrocław 1987, s. 159, reguła 165):
Dopuszczalne jest też użycie przecinka przed spójnikiem i wtedy, gdy nie ma on charakteru czysto łącznego, lecz raczej wynikowy.
Dla zobrazowania zasady użyto tutaj zdań następujących:
Sieć nylonowa jest zupełnie niewidoczna, i ryby łatwo w nią wpadają.
Jest to stanowisko słuszne, i niepotrzebnie się z niego wycofujecie.
I dopowiadają autorzy opracowania:
W takich wypadkach zwykle podmioty zdań łączonych spójnikiem i są różne (sieć – ryby; stanowisko – wy).
W omawianym przez nas przykładzie mamy do czynienia z sytuacją nieco inną, bo zmienia się przede wszystkim orzeczenie, o czym tłumaczka (lub redaktorzy) najzwyczajniej zapomnieli: nie można się po nich ślizgać i [można] łatwo poranić kolana. Gdyby dodano to można, wtedy rzeczywiście mielibyśmy sytuację nieomal klasyczną – w sensie: wolno byłoby postawić przecinek lub go nie stawiać. Gdy jednak tego drugiego orzeczenia zabrakło, postawienie przecinka wydaje się bezwzględnie konieczne, by zdanie stało się jednoznaczne i zrozumiałe: nie można się po nich ślizgać, i (=więc) łatwo poranić kolana. W innym wypadku jest ono sprzeczne z intencją autorską, a przez to – zabawne.
Widać więc, że istnieją sytuacje (choć rzeczywiście są one rzadkie), gdy postawienie przecinka przed i wynikowym nie tylko jest „dopuszczalne” (Jodłowski), gdy nie tylko „możemy” go postawić (Podracki), ale kiedy jego użycie bywa wręcz konieczne.
Najważniejsza jednak w tym artykule jest jedna treść. Zapamiętajmy: gdy i oznacza więc, wolno (choć zwykle nie jest to konieczne) postawić przed nim przecinek. Szkoda że o tej zasadzie mówi i pisze się tak rzadko. Czytali o tym kiedyś Państwo Czytelnicy w innym miejscu w internecie? Jeśli tak, będę wdzięczny za podanie linków w komentarzach.
– Paweł Pomianek
Inne artykuły pokazujące, że użycie przecinka bądź jego pominięcie zmienia sens zdania:
Jak ważne jest odpowiednie stawianie przecinków
Jeden przecinek… i bohater usiądzie w innym miejscu
Ile umierających osób znaleziono? To zależy od… przecinka
Czy potrzebny tu przecinek przed drugim „i”
Przyznam, że mnie w tym zdaniu bardziej pasują: BO, INACZEJ, BO INACZEJ, W PRZECIWNYM RAZIE: „nie można się po nich ślizgać, bo łatwo poranić kolana”. WIĘC (lub wynikowe I) nie pasuje mi tu jakoś, zaprzecza wbrew intencji autora, a w każdym razie jest jakby świadectwem niechlujności myśli: tylko od biedy wstawiłbym tu I lub WIĘC.
Pozdrawiam 🙂
Pasują mi tu również: PONIEWAŻ, JAKO ŻE, GDYŻ (pomijam styl, chodzi mi o sens).
Myślę, że opacznie rozumie Pan sens tego zdania. Tutaj nie chodzi o sens: Nie można się po nich ślizgać, bo łatwo poranić kolana. W kontekście zapisu zdania i kontekstu to nielogiczne, prawda? Sens jest odwrotny: Łatwo poranić kolana, bo nie można się po nim ślizgać. A więc: Nie można się po nim ślizgać, a skoro tak, to (gdy spróbujemy) łatwo poranić kolana, bo ślizgać się nie da. Skoro nie sposób się ślizgać, to łatwo poranić kolana. Jakby to jeszcze Panu wytłumaczyć? Nie można występuje tutaj raczej w znaczeniu Nie da się, a nie nie wolno, a takie znaczenie musiałoby być w Pańskim zdaniu. Nie jest ono jednak zgodne z kontekstem.
„Czytając ten wyimek, wielu czytelników pogrąży się w zadumie. Jak to? Nie można się po nich (tych kortach) ślizgać i – w domyśle – nie można łatwo poranić kolana?”
Przecież „nie można” nie może być w domyśle, bo wtedy zdanie stałoby się niegramatyczne. Co innego, gdyby autor napisał „(…) nie można się po nich ślizgać i łatwo poranić KOLAN” – wtedy rzeczywiście czytelnik miałby powody do zadumy. 🙂
Na upartego można uznać, że „kolana” to D. lp., choć to prawda, że frazeologicznie rzecz biorąc spodziewamy się D. lm. „kolan”. Oczywiście jeśli przyjąć a priori, że drugie zdanie to nie zdanie, a dopełnienie zdania poprzedzającego, a przy tym (w przypadku pisowni bezprzecinkowej) upiera się p. Pomianek. Ja swoje uargumentowane poglądy na ten temat wyraziłem w dyskusji z Autorem poniżej.
To akurat wziąłem pod uwagę, co sugeruje moje zdanie: bo ich hobby jest ranienie kolan (czy raczej jednego kolana). Na tym między innymi polega – w mojej opinii – zabawność tego zdania przy pierwszej lekturze.
Zdania przez Pana podkreślone w „Obrazkowej encyklopedii…” to istne perełki. Pierwsze („nie można się po nich ślizgać) to piękne zdanie bezpodmiotowe z równie pięknym orzeczeniem złożonym z defektywnym czasownikiem modalnym „można” [Jagodziński]. Drugie („łatwo poranić kolana”) jest równie ciekawe. Rozwinięcie domyślne orzeczenia do „można łatwo” jest nieuprawnione – prościej rozwijać do „jest łatwo”, ale rozwijać w ogóle nie trzeba; zdanie jest gramatycznie określane jako zdanie bezpodmiotowe z orzecznikiem przysłówkowym „łatwo” [Jagodziński].
Dlaczego doszukuje się Pan podmiotu w zdaniach książkowo [Jagodziński] bezpodmiotowych?
Dlaczego zdania współrzędnie złożone mają (muszą?) mieć to samo orzeczenie?
Dlaczego zdanie „łatwo jest poranić kolana” ma być wynikowe w stosunku do „nie można się po nich ślizgać”? Jestem pewien, że niemożność ślizgania nie decyduje o łatwości zranienia kolan; są to cechy niesprzężone. Ileż to dzieci przecina sobie skórę, przewracając się na lodowisku, z powodu ostrego, wystającego kawałka lodu! A z drugiej strony – na materacu nie można się ślizgać, a przewracając się, zranić się nie sposób.
Tak więc NIE SĄ to zdania złożone wynikowo, lecz współrzędnie.
Być może MOŻNA postawić przecinek przed „i wynikowym” (które to „i” w omawianym wypowiedzeniu nie występuje), ale NIE TRZEBA. Jagodziński podaje:
«Spójnik wynikowy i:
„Deszcz zaczął padać i ludzie otworzyli parasole”.
”Matka zawołała i dziecko wróciło do domu”.
”Przemoczyłem nogi i się przeziębiłem”.
Z punktu widzenia logiki zdania wynikowe są koniunkcjami, rachunek zdań bowiem nie bada, czy jeden fakt jest przyczyną drugiego. Podobnie jest w języku naturalnym i dlatego spójnik „i” wprowadza często zdanie wynikowe.»
Dodam swój przykład ze zdaniami bezpodmiotowymi:
„Na dworze pada i można zmoknąć”.
Zatem teza o KONIECZNYM czasem przecinku w zdaniu złożonym wynikowo ze spójnikiem „i” musi być inaczej udowodniona, a przykład z „Obrazkowej encyklopedii…” uważam za źle dobrany do założonej tezy. Wg mnie brak w nim przecinka jest właściwy.
A co do Jodłowskiego i Podrackiego (cytowane przez Pana źródła i zawarte w nich przykłady) to uważam, że prościej byłoby dozwolić na przecinek z powodu dopowiedzenia warunkowanego przerwą oddechową, niż mętnie wywodzić tę możliwość z wynikowości.
Gdyby to zdanie brzmiało nie można się po nich ślizgać i łatwo jest poranić kolana nie byłoby problemu. Mnie przy lekturze takie orzeczenie w drugim zdaniu nawet nie przyszło do głowy. W tej sytuacji zdanie jest niezrozumiałe i przy pierwszej lekturze odczuwalny jest jakiś defekt. Ja tutaj widzę zdanie wynikowe, w którym przecinek rozwiązuje sprawę. Rozwiązania są też inne, takie choćby jak Pańskie czy to drugie z moich – dodanie innego orzeczenia (jest lub można). Ale bronienie poprawności i przejrzystości tego zdania przez osobę tak obeznaną w języku jest dla mnie dość szokujące.
Nie widzę też miejsca, w którym doszukiwałbym się w tych zdaniach podmiotu. Sam wyraz podmiot pada w artykule tylko raz, w cytowanym fragmencie. Czy chodzi o słowa przede wszystkim, które miałyby sugerować poszukiwanie podmiotu?
Co do ostatnich Pańskich zdań, proszę zauważyć, że już w drugim akapicie wskazuję na omówiony temat jako pokrewny względem wstawiania przecinka ze względu na dopowiedzeniowy charakter zdania. Dla mnie jest to temat temu naszemu tak bliski, że czasem bywa i tak, że ktoś zinterpretuje postawienie przecinka z jednego powodu, a ktoś inny z drugiego.
Dlaczego dyskutuje Pan o zdaniu bezpodmiotowym „łatwo poranić kolana” w przeciwstawieniu do zdania „łatwo jest poranić kolana”? Co czyni różnicę? Czyżby uważał Pan, że to pierwsze nie ma orzeczenia? Otóż wg Jagodzińskiego ma orzecznik; wg niego zdania z orzecznikiem zastępującym formalne orzeczenie są równoprawne i częste.
Wg Jagodzińskiego przy orzeczeniach podwójnie złożonych (Jagodziński rozpisuje się o „trzeba”, ale wg mnie w przypadku „łatwo” jest tak samo) «w czasie teraźniejszym dziś opuszcza się oczekiwane „jest” ». Zatem zdanie „łatwo poranić kolana” jest bardziej poprawne [Jagodziński] niż „łatwo jest poranić kolana” (podobnie „jest” opuszczono w pierwszym zdaniu: „nie można po nich się ślizgać”, co i Pan uznaje za oczywiste, a to ten sam typ zdania). Jeżeli zdanie „łatwo poranić kolana” jest poprawne [Jagodziński] i samowystarczalne, to może być ono składnikiem zdania współrzędnie złożonego typu koniunkcyjnego [Jagodziński]. Ergo – przecinek przed „i” jest co najmniej niekonieczny. Ja (za Jagodzińskim) rzekłbym: niewskazany.
Z kontekstu {Jak to? Nie można się po nich (tych kortach) ślizgać i – w domyśle – nie można łatwo poranić kolana?} wywnioskowałem, że nie uznaje Pan „łatwo poranić kolana” za zdanie, a za dopełnienie zdania poprzedzającego. To jest pogląd sprzeczny z „Gramatyką” Jagodzińskiego. Wg mnie jest też sprzeczny z logiką: skoro „można się ślizgać” jest zdaniem, to dlaczego miałoby nim nie być „łatwo poranić kolana”?
Tak więc pozostaje Panu być zszokowanym moją obroną poprawności samowystarczalnego zdania „łatwo poranić kolana” popartą „Gramatyką” Jagodzińskiego, albo uznać moją (i Jagodzińskiego) rację.
O szukaniu różnych podmiotów pisałem w kontekście uwagi Jodłowskiego.
PS W Korpusie znalazłem jedno podobne ( I podmiotowe, II bezpodmiotowe) z „łatwo” zdanie z przecinkiem:
„Jest bezpieczna, i łatwo ją w każdej chwili zastosować”,
dwa jw. bez przecinka:
„Jedna rzecz kwestii nie ulega i łatwo ją zauważyć”
„widownia ma dół hormonalny i łatwo jej rozdeptać nerwy”
i dwa (I i II bezpodmiotowe) bez przecinka:
„marszałek to człowiek niezwykle drażliwy na własnym punkcie, ambitny, uparty i łatwo go urazić”
„To z pewnością inny świat i łatwo się w nim zagubić”.
Tu jest pies pogrzebany! Ja właśnie uznaję i łatwo poranić kolana za zdanie, ale twierdzę, że jeśli nie postawimy przecinka, który wskaże, że mamy do czynienia z i wynikowym – łatwo poranić kolana utraci ten walor i domyślnie będzie złączony z poprzednim fragmentem i orzeczeniem nie można.
Co do przytoczonych zdań z korpusu one są o tyle inne, że w żadnym nie występuje dwuznaczność, która w omawianym przeze mnie zdaniu wynika z użycia czasownika modalnego nie można. To właśnie to decyduje, że musimy nasze zdanie w jakiś sposób ujednoznacznić. Czyli celem przekazującego komunikat jest to, by były dwa zdania bezpodmiotowe jedno z orzeczeniem modalnym, drugie z samym orzecznikiem: nie można się po nim ślizgać oraz łatwo poranić kolana. Ale niepostawienie żadnego przecinka przed i sprawia, że mamy błąd konstrukcyjny, w podstawowym bowiem znaczeniu to drugie zdanie staje się dopełnieniem pierwszego połączonym spójnikiem i.
Tak więc: zgadzając się z całą przedstawioną przez Pana teorią (bo z czym tu się nie zgadzać), nie mogę się zgodzić, że przytoczone treści potwierdzają konstrukcyjną poprawność zdania z encyklopedii. Tak nie jest. Musi być albo inne orzeczenie, albo przecinek, który sprawia, że i stanie się równe znaczeniowo słowu więc. Domyślne jest mnie nie przekonuje. Wg mnie jest tam domyślne nie można 🙂 I możemy się przerzucać, bo i ja mogę mieć rację, i pan. A jeśli jest taka niejednoznaczność, zdanie domaga się korekty.
W redagowanej obecnie książce trafiłem na takie zdanie i od razu skojarzyło mi się z tym omawianym tutaj:
Z powodu braku ruchu i wysoko węglowodanowej diety (w której dominowały słodkie ziemniaki, czyli bataty), dzieci przybierały na wadze…
Oczywistym jest, że chodzi o fakt, że stosowano wysoko węglowodanową dietę, a nie o jej brak. A jednak zdanie jest konstrukcyjnie kulawe, dwuznaczne i – koniec końców – zabawne.
Fakt: najlepiej byłoby odwrócić kolejność:
„Z powodu wysokowęglowodanowej diety i braku ruchu (…) dzieci przybierały na wadze”.
Najpierw pytanie: dlaczego w oryginale jest przecinek przed „dzieci”?
A teraz komentarz na temat „wysokowęglowodanowa” kontra „wysoko węglowodanowa”. Otóż przeczytałem zasadę 24 SJP z instrukcją stosowania oraz komentarze Poradni w tym zakresie i wysnułem wniosek, że jeśli opisujemy cechę rodzajową rzeczownika (procedury, przedmiotu), to piszemy razem. Jeśli natomiast opisujemy przypadłość (chwilowe lub okazjonalne zachowanie rzeczownika, jakiegoś egzemplarza, a nie całego typu) – piszemy rozdzielnie. Dowodem jest casus: „klej szybkoschnący, ale: szybko schnąca tkanina” [SJP PWN]. Stąd jestem pewien, że dieta wysokowęglowodanowa powinno się pisać razem. Wydawnictwa medyczne i dietetyczne też tak (na ogół) to piszą.
Co do szczegółów zdania – całość została przytoczona w oryginale, przed jakąkolwiek korektą. Niemniej, dziękuję za wszystkie sugestie, szczególnie za wypowiedź nt. diety wysokowęglowodanowej.
Dodam może jeszcze, że dla mnie (zresztą nie tylko dla mnie) w takich wypadkach absolutnie podstawowa jest pisownia rozdzielna (nawet jeśli niekiedy na logikę lub brzmieniowo pisownia łączna wręcz się narzuca), a pisownia łącznia potrzebuje silnego uargumentowania.
Zgodnie z poradą prof. Bańki (i tym, co mówią na ten temat słowniki):
Wypis z reguły 24 SJP PWN [(cytat do końca):
UWAGA: Niektóre wyrażenia tego typu scaliły się i traktowane są jako wyrazy pisane łącznie. Oznacza to, że składniki tych połączeń nie wykazują już doraźnej cechy obiektu, do którego się odnoszą, lecz – niekiedy ze zmianą znaczenia – stanowią o jego trwałej właściwości, np.
dalekowidzący, krótkowidzący (o kimś z wadą wzroku),
jasnowidzący (= jasnowidz), ale: jasno widzący skutki swego postępowania,
klej szybkoschnący, ale: szybko schnąca tkanina,
niskosłodzony,
niskozmineralizowany,
płyta długogrająca (= longplay), ale: długo grająca orkiestra,
równouprawniony,
słabowidzący, słabosłyszący (= schorzenia), ale: kierowca słabo widzący drogę, uczeń słabo słyszący podpowiedź,
średnioroczny (= obliczony w skali roku), ale: średnio roczny pobyt za granicą (= trwający około jednego roku),
średniozmineralizowany,
wszystkowidzący (= bystry), ale: wszystko widzący (wokół siebie),
wszystkowiedzący (= mądry), ale: wszystko wiedzący (o czymś),
wysokosłodzony,
wysokozmineralizowany,
zestaw głośnomówiący, ale: głośno mówiący nauczyciel.
Sugestia Bańki, jakoby (w tym przypadku) słowniki wymieniały WSZYSTKIE wyjątki, kłóci się z obecnym w w/w regule ” np.”. Jest też sprzeczna z wyrażoną przezeń w innym miejscu opinią, że słowniki NIE UWZGLĘDNIAJĄ wszystkich słów i należy pisać zgodnie z regułami.
„Mało słoneczne” [Pański link] jak najbardziej mieści się w regule 24; trudno mi wyobrazić sobie to określenie jako cechę definiującą dla jakiegokolwiek typu.
Z jakiego wg Pana powodu różnić by się miała pisownia „wysokozmineralizowany” [SJP PWN] i „wysokosłodzony” [SJP PWN] od „wysokowęglowodanowy”?
Ale ja uznałem pisownię łączną wysokowęglowodanowy za dobrze uargumentowaną w Pańskim wywodzie. Może nie do końca właściwie odczytał Pan intencje mojego dodatkowego wpisu. Chodziło mi tylko o to, że nie jestem skory do takich zmian z automatu. Tutaj dokonałem zmiany na podstawie opinii kogoś, kto niewątpliwie lepiej zna się na procesach fizycznych i biologicznych. Wcześniej jej nie dokonałem, bo jednak podstawową jest pisownia rozdzielna. Łączną trzeba uargumentować.
Perełka!
Mój ulubiony przykład „przecinkologiczny”: https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/originals/66/33/cc/6633cc5ce74bd931f197370a864dfd54.jpg
Każdy Wasz wpis poświęcony interpunkcji pochłaniam jak gęś kluskę, po czym – niestety – zaraz zapominam. O ile z ortografiom radze sobie całkiem dobże, o tyle już interpunkcja u mnie kuleje okrutnie. Nie wiem dlaczego tak jest; dużo czytam, dużo piszę – a mimo to walę byki interpunkcyjne jeden po drugim, żadnej poprawy.
Chyba mi jakiś gruczoł nie wyrósł.
😀 😀 😀